Czym jest żywność funkcjonalna? Jakie badania musi przejść taki produkt, zanim zostanie dopuszczony do sprzedaży? Czy znajdujące się na jego opakowaniach ostrzeżenia są wymagane przez urzędy zajmujące się bezpieczeństwem żywności? Na te pytania odpowiada dietetyk Jadwiga Przybyłowska
Porozmawiajmy dzisiaj na temat żywności funkcjonalnej. Czym ona jest i jakie produkty możemy do niej zaliczyć?
Zacznijmy od tego, że żywność wysokiej jakości odżywczej, sposób odżywiania, a także zdrowy styl życia, to kluczowe czynniki wpływające na nasze zdrowie. To, że przysłowiowy dziadek palił i jadł, co chciał, a dożył sędziwego wieku, nie jest dowodem na to, że odżywianie nie wpływa istotnie na nasze zdrowie. Wiedzą o tym bardzo dobrze Japończycy, którzy kultywują tradycję spożywania małych porcji, wspaniałej, dobrze zbilansowanej świeżej żywności. Średnia długość życia w tym kraju należy do najwyższych na świecie. Nie jest to przypadek, bowiem filozofia Wschodu opiera się na koncepcji harmonii ciała i umysłu, a można to osiągnąć, dbając o dobry sen, pogodę ducha i odżywianie, które nie szkodzi, nie zaburza równowagi energetycznej organizmu.
Nie przypadkowo więc koncepcja żywności funkcjonalnej wywodzi się z Japonii. Tamtejsi naukowcy, jako pierwsi na świecie, rozpoczęli badania nad żywnością funkcjonalną (było to w latach 80. XX wieku) i zdefiniowali tego typu produkty jako żywność o określonej przydatności zdrowotnej (food for specified health use, w skrócie FOSHU). W 1991 roku w Japonii zostało wprowadzone w życie prawo dotyczące deklaracji na etykietach produktów określanych jako żywność FOSHU. W Europie żywność funkcjonalna jest zdefiniowana przez urząd EFSA, czyli Europejski Urząd do Spraw Bezpieczeństwa Żywności.
Żywność można nazwać funkcjonalną, jeżeli poza zwykłym efektem odżywczym ma ona udowodniony korzystny wpływ na jedną lub więcej funkcji organizmu i/lub redukuje ryzyko chorób. Prozdrowotne działanie tej żywności musi być potwierdzone badaniami klinicznymi z udziałem ludzi. Badania takie powinny przeprowadzić niezależne ośrodki naukowe. Dodatkowo, aby wyniki były wiarygodne, badania te powinny obejmować odpowiednio dużą grupę osób i trwać wystarczająco długo. Produkty żywności funkcjonalnej to zwyczajowe, tradycyjne produkty, które zostały zmodyfikowane i wzbogacone o aktywny składnik z udokumentowanym działaniem. Tak więc żywność funkcjonalna musi przypominać żywność konwencjonalną, taką jak jogurt, sok, czy tradycyjne masło zastępowane ze względów zdrowotnych dobrej jakości, nowoczesną margaryną miękką z dodatkiem kwasów omega-3 i steroli roślinnych. Dlatego kapsułki czy tabletki nie są uznawane za żywność funkcjonalną, tylko jako suplementy diety.
Najczęściej stosowane składniki aktywne w żywności funkcjonalnej można pogrupować następująco:
- probiotyki, prebiotyki, synbiotyki,
- kwasy tłuszczowe omega-3, fitosterole,
- błonnik pokarmowy,
- fitoestrogeny,
Czy produkty funkcjonalne podlegają bardziej szczegółowym badaniom niż inne “normalne” produkty?
Wszelkie oświadczenia na produkcie spożywczym informujące konsumenta o dodatkowych właściwościach produktu (innych niż podstawowe dane na temat składu) muszą być zgodne z listą zatwierdzoną w prawie żywnościowym EU, które weszło w życie 1.07.2007 r. i zostało zweryfikowane ponownie w 2012 r. (Regulation EC No 1924/2006, Regulation EC No 1047/201). W krajach Unii Europejskiej oceną badań naukowych, będących podstawą oświadczeń żywieniowych i zdrowotnych, zajmuje się wspomniany już wcześniej Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności. Zainteresowanych oświadczeniami na etykietach produktów odsyłam do oficjalnej internetowej strony Unii Europejskiej: https://europa.eu/youreurope/business/product-requirements/food-labelling/health-nutrition-claims/index_pl.htm
Przykładowo, jeżeli producent napoju umieszcza na etykiecie oświadczenie żywieniowe: „low energy”, czyli produkt niskokaloryczny, to musi on spełnić kryteria określone prawem żywnościowym. Taki produkt nie może dostarczać więcej niż 40 kcal/100 g lub 20 kcal na 100 ml. Tego typu produkt nie jest żywnością funkcjonalną, o ile nie został wzbogacony (ponad to, co wynika z jego zwykłych wartości odżywczych) w aktywny składnik o udokumentowanym, korzystnym wpływie na zdrowie człowieka.
W przypadku produktów zawierających kwasy omega-3 mamy bardziej złożoną sytuację. Oświadczenie o brzmieniu: „źródło kwasów tłuszczowych omega-3” – wymaga, aby produkt zawierał co najmniej 0,3 g kwasu alfa-linolenowego – ALA (tego typu omega-3 pochodzą z niektórych olejów roślinnych) na 100 g produktu lub na 100 kcal. Jeśli produkt zawiera kwasy omega-3 pochodzące z ryb lub alg, suma obu kwasów tłuszczowych EPA i DHA nie może być niższa niż 40 mg/100 g lub 100 kcal. Idąc dalej, oświadczenie „wysoka zawartość kwasów omega-3” wymaga od producenta, aby w składzie produktu było co najmniej 0,6 g kwasu alfa-linolenowego (ALA), bądź co najmniej 80 mg sumy obu kwasów tłuszczowych EPA i DHA na 100 g lub 100 kcal.
W obu przypadkach można zastosować dodatkowo oświadczenie zdrowotne, ponieważ są spełnione warunki odnośnie zawartości kwasów omega-3. Można na przykład napisać na opakowaniu produktu: „ALA pomaga w utrzymaniu prawidłowego poziomu cholesterolu we krwi”. Takie oświadczenie powinno być uzupełnione o drugie oświadczenie: „Korzystny efekt uzyskuje się przy dziennym spożyciu 2 g ALA”.
Tak więc oświadczenie zdrowotne to udokumentowanie zależności pomiędzy żywnością a zdrowiem. Powinno być łatwe do zrozumienia dla konsumenta. Wpływ wielonienasyconych kwasów tłuszczowych na zdrowie jest bardzo dobrze udokumentowany w wielu publikacjach naukowych, na podstawie licznych badań. Kwasy tłuszczowe w różnych proporcjach znajdują się naturalnie we wszystkich produktach spożywczych zawierających tłuszcz. Bardzo dobrze udokumentowany jest niekorzystny wpływ na nasze zdrowie nadmiaru nasyconych kwasów tłuszczowych, jak również bardzo korzystny wpływ wielonienasyconych kwasów tłuszczowych. Tak więc produkty z odpowiednio wysoką zawartością, np. kwasów ALA, EPA i DHA, są żywnością funkcjonalną, ponieważ zawierają składniki, których korelacja ze zdrowiem jest udokumentowana i prawnie uznana. Możemy tu postawić znak zapytania, co do konieczności regularnego spożywania takich gotowych produktów, ponieważ przy odpowiednio zbilansowanej diecie można uzyskać podobny efekt. Biorąc jednak pod uwagę, że nie zawsze mamy czas lub chęci na codzienne gotowanie, stosowanie takich produktów może być uzasadnione.
Są jednak składniki, których nie dostarczymy organizmowi w wystarczających ilościach wraz z dietą, tak, aby osiągnąć konkretny, mierzalny efekt zdrowotny. Mogą to być na przykład bakterie probiotyczne albo fitosterole. Jedne i drugie występują naturalnie, ale dopiero ich kumulacja w produkcie przynosi określony efekt. Takie składniki są bardzo szczegółowo analizowane, zarówno pod kątem bezpieczeństwa ich codziennego stosowania, jak i udokumentowanego efektu zdrowotnego w badaniach klinicznych na ludziach. Przy tej okazji warto dodać, że badanie kliniczne to badanie, którego protokół i dopuszczenie do przeprowadzenia, zatwierdza komisja bioetyczna, składająca się z ekspertów. Finalnie jednak dopuszczenie do przeprowadzenia takiego badania wydaje odpowiedni urząd (w EU system CTIS).
W Polsce konsumenci są chronieni przed nieuczciwymi praktykami producentów przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. W przypadku wątpliwości można zgłosić podejrzany produkt do urzędu, czyli wysłać pismo i opisać dokładnie, na czym polega problem. Urząd ma obowiązek zbadać sprawę, zareagować zgodnie z przepisami i udzielić odpowiedzi odnośnie przeprowadzonej kontroli. Urząd może zmusić producenta do zaprzestania wprowadzania konsumenta w błąd poprzez usunięcie nieuprawnionych oświadczeń z opakowania produktu.
Dlaczego na produktach funkcjonalnych znajduje się tak wiele ostrzeżeń? Na przykład na margarynie Optima jest kilka: “Dzienne spożycie steroli roślinnych nie powinno przekroczyć 3 g”, “Produkt nie jest przeznaczony dla ludzi, którzy nie muszą kontrolować swojego poziomu cholesterolu we krwi”, “Optima Cardio nie jest wskazana dla kobiet ciężarnych, karmiących piersią oraz dzieci poniżej 5. roku życia”, czy “Spożywanie Optima Cardio przez osoby zażywające lekarstwa obniżające poziom cholesterolu powinno być skonsultowane z lekarzem”. Czy to oznacza, że ten produkt nie jest bezpieczny, a może to tylko formułki wymagane przez instytucje czuwające nad bezpieczeństwem żywności?
Takie informacje umieszczone na opakowaniu produktu świadczą o tym, że jego producent przestrzega przepisów prawa żywnościowego. Żadnego produktu nie możemy spożywać bez ograniczeń, nawet świeżych owoców, zwłaszcza tych słodkich – nie jemy ich przecież codziennie kilogramami, bo moglibyśmy utyć od nadmiaru cukru. Podobnie jest z miodem. Jest zdrowszy niż biały cukier, ponieważ zawiera flawonoidy, ale nie zmienia to faktu, że zawiera tyle samo cukru co sam cukier. Jeśli więc chcemy dostarczyć organizmowi więcej flawonoidów, zamiast po miód, sięgnijmy po owoce, takie jak czarna jagoda, czarna porzeczka, jeżyna, czy aronia.
Sterole roślinne spożywane codziennie w stężeniu 1,5-3 g wykazują najkorzystniejszy efekt obniżania poziomu cholesterolu we krwi i dalsze zwiększanie dawki nie ma uzasadnienia naukowego. Tak uznał panel ekspercki urzędu EFSA na podstawie kilkudziesięciu publikacji wyników badań na ludziach. Biorąc pod uwagę, że z diety też przyswajamy pewne ilości steroli, za górną granicę dziennego spożycia tego składnika, uznaje się 3 g. Ponieważ sterole aktywnie hamują jelitowe wchłanianie cholesterolu do krwi, nie ma uzasadnienia zdrowotnego, aby osoby, które nie mają wskazań do jego obniżania, stosowały produkty obniżające poziom cholesterolu we krwi. Nie oznacza to, że produkt ze sterolami, taki jak Optima Cardio stanie się niebezpieczny, gdy spożyje go osoba o prawidłowym poziomie cholesterolu we krwi. Nasz organizm jest w stanie samodzielnie wyprodukować cholesterol, więc nic złego się nie stanie. Prawo wymaga, aby konsument był należycie poinformowany, dla kogo taki produkt jest przeznaczony.
Kobiety ciężarne i karmiące piersią oraz dzieci w wieku do 5 lat to szczególna grupa konsumentów. Te osoby nie powinny obniżać poziomu cholesterolu we krwi, ponieważ potrzebują go do prawidłowego rozwoju błon komórkowych, a także dla prawidłowej gospodarki tłuszczowej organizmu. Wyjątkiem jest przypadek rodzinnej hipercholesterolemii, wtedy dieta matki i dziecka powinna być skonsultowana w poradni zaburzeń metabolicznych. W takich przypadkach obniżanie cholesterolu we krwi jest konieczne, ponieważ te osoby są narażone na poważne konsekwencje zdrowotne związane z rozwojem miażdżycy nawet w młodym wieku.
Z kolei osoby, które mają zaordynowane leki obniżające poziom cholesterolu we krwi, nie powinny się obawiać działań niepożądanych, gdy włączą do swojej diety sterole roślinne. Hamują one jelitowe wchłanianie cholesterolu, niezależnie od leków, co powinno przynieść dodatkową korzyść. Jednak zalecana jest konsultacja z lekarzem na wszelki wypadek, aby mieć pewność, czy w tym konkretnym przypadku nie ma szczególnych przeciwwskazań do stosowania steroli roślinnych w bardziej skondensowanej ilości niż tylko ze zwyczajową dietą. Istnieją rzadkie przypadki, kiedy produkty ze sterolami nie są zalecane, na przykład u osób z mutacją genetyczną, której konsekwencją jest sitosterolemia. U pacjentów z hipercholesterolemią lekarz może zaproponować badanie genetyczne w kierunku sitosterolemii, ponieważ pewne objawy, jak i konsekwencje tych chorób metabolicznych są podobne – chodzi m.in. o przyśpieszony rozwój miażdżycy.
Sterole roślinne, hamując wchłanianie cholesterolu, hamują też wchłanianie karotenoidów (prowitamina A). Dlatego na produktach ze skondensowaną dawką steroli musi znaleźć się informacja, by były one spożywane, jako część zbilansowanej diety bogatej w warzywa i owoce. W ten sposób unikniemy ryzyka niedoborów tych składników w diecie.
Zdrowa, codzienna dieta powinna zawierać różnorodne, różnokolorowe warzywa i owoce, zwłaszcza te z niższą zawartością cukru. Warto o tym pamiętać bez względu na te dodatkowe przypomnienia umieszczane na produktach.
Przejdź do drugiej części wywiadu >>>
Dietetyk Jadwiga Przybyłowska: Absolwentka Wydziału Żywienia Człowieka na SGGW w Warszawie, specjalistka w zakresie komunikacji prozdrowotnej – profilaktyki chorób na tle wadliwego odżywiania i stylu życia.
Autorka książki „Alergie żyj w zgodzie z otoczeniem”, konsultantka indywidualnych/przeciwzapalnych programów żywieniowych.